Rozumiem, że nic nie rozumiem.

przez admin

Muszę się przyznać, Drogi Czytelniku, że dojrzałam do stwierdzenia: „wiem, że nic nie wiem” albo może lepiej: „rozumiem, że nic nie rozumiem”. Nie oznacza to akceptacji swojej niewiedzy i braku zrozumienia rzeczywistości, lecz bardziej oswojenie się z tymi konstatacjami. Głowa mi trzeszczy od kotłujących się znaków zapytania wielkości dorosłego słonia. Same, zadane pytania, zajęłyby dwie strony naszej gazetki. Nie podejrzewam jednak, by ktokolwiek potrafił na te pytania odpowiedzieć, po cóż więc marnować tusz i papier? Zresztą, kogo prócz zwolnionych w Przewozach Regionalnych obchodzą ewentualne odpowiedzi? Czytając wypowiedzi pełne niechęci i satysfakcji wynikającej z naszego nieszczęścia, prezentowanego na różnych forach internetowych, mamy jak na tacy podane, gdzie mają nas inni. W Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych, który istnieje do końca roku, zachodzą takie zjawiska społeczne i interpersonalne, że można się doktoryzować. Materiału wystarczy nawet na kilka rozpraw naukowych z dziedziny socjologii i psychologii. Dużo czytałam o tym, jak ekstremalne sytuacje zmieniają zachowanie, funkcjonowanie i osobowość człowieka, ale obserwować to własnymi oczami i przerabiać na własnej skórze – to zupełnie coś innego. Zawiść, wręcz nienawiść, donoszenie na współpracowników, obrzucanie obelgami, rozsiewanie nieprawdopodobnych plotek, agresja, to tylko wierzchołki gór lodowych, które pojawiły się na Raciborskiej w Katowicach i w innych komórkach PR Katowice. Nie tylko utrata pracy powoduje takie zachowania, powoduje je również brak prawidłowej komunikacji, potrzebnej w sytuacji likwidacji miejsc pracy. No i oczywiście kompletny brak nadziei, który doprowadza do szału jeszcze pracujących. Ten zrozpaczony tłum wymyśla niestworzone historie właśnie w celu podtrzymania choćby jej iskierki. Czekamy od jednego terminu zwołania Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego do kolejnego. Nikt nie przyjmuje do wiadomości, że to i tak jest nadzieja złudna. Wszyscy, i ci z sześcio, i ci z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia, dostali już wyrok do ręki. Jeszcze wierzą w cud odwołania decyzji o likwidacji Zakładu lub w przejęcie go w całości w struktury Kolei Śląskich. Tylko to pozwala im przychodzić i wykonywać powierzone obowiązki. Czas jednak płynie a chęć do pracy mija razem z jego upływem. Najtwardsi mają już miękkie nogi. Zdaję sobie sprawę, że zwiększające się bezrobocie dotyczy całego kraju, Europy, świata. Codziennie słyszymy o kolejnych, upadających firmach. Kolej w Polsce to tykająca bomba zegarowa. Jest to dziwne, ponieważ kolej pasażerska to służba publiczna i powinna dawać pewność zatrudnienia. Takich i innych paradoksów odnajdziemy w Polsce niezliczoną ilość. Wiem, Drogi Czytelniku, że nie takich rozważań oczekujesz. Oczekujesz konkretnych, merytorycznych informacji na temat swojej przyszłości. Ja jednak takich nie posiadam. Szczerze mówiąc, przypuszczam, iż nikt takich nie posiada. Zastanawiam się nawet, czy odpowiedzialni za transport pasażerski, czyli władze województwa posiadają gotową strategię, która spełni oczekiwania mieszkańców regionu. Przyszłość pokaże. Dla nas kolejarzy z PR Katowice zakończył się pewien etap egzystencji. Dla niektórych to bardzo długi etap, prawie całe życie. Dlatego tak trudno im uwierzyć, że to już naprawdę koniec. Ziemia dalej będzie się obracać, pory roku będą się zmieniać a większość z nas zapewne poradzi sobie z problemem bezrobocia. Pozostanie niesmak i gorzkie wspomnienie chwil, gdy pokazaliśmy ciemną stronę ludzkiej natury. Z pewnością będziemy się tego wstydzić i unikać ludzi, których potraktowaliśmy nie tak, jak na to zasługują. A przecież w życiu nigdy nic nie wiadomo i nasze drogi mogą się jeszcze nie raz spotkać. Jak będziemy się wtedy czuć? Nie szukajmy winnych obecnej sytuacji Zakładu pośród siebie, tu ich nie znajdziemy, są zbyt wysoko, by nasze ręce ich dosięgły. Nie szukajmy sprawiedliwości i odpowiedzialności za nasz upadek, te słowa w polskim języku już nie istnieją. Dlatego nie zamykajmy za sobą drzwi z trzaskiem, być może będziemy musieli w nie jeszcze zapukać…

Serce to takie miejsce, gdzie skrywam skarby największe:

Twój pocałunek nieśmiały, gdy dłonie jeszcze się bały;

Smutne spojrzenie matczyne, gdy wyznawałam swą winę,

Chłód ojcowskiego czoła, gdy Anioł Śmierci zawołał.

Dusza to takie miejsce, gdzie wbijam troski jak ciernie:

Żal za stracona młodością, ufność  zabitą wrogością,

Skrzydła złamane batem, szarość nazwaną światem,

Umarłą w człowieka wiarę, bez sensu każdą ofiarę.

Umysł to takie miejsce, gdzie składam porażki wielkie:

Nadzieje martwe i zimne, zdarzenia podłe i przykre,

Marzenia nie do spełnienia na drogach przeznaczenia.

Ból, że tak muszę trwać, nie mogąc nikomu nic dać.

Krwawię każdym oddechem, głos zda się tylko echem,

Z każdym kolejnym krokiem przybliżam się do mroku.

Oczy bez blasku i puste, drwią ze mnie krzywe lustra.

Opadam z sił i zmęczona, wpadam w nostalgii ramiona.

Lidia Ziaja