PIONKI NA SZACHOWNICY
W ostatnim czasie, Drogi Czytelniku, dzieje się tak wiele, że nie wiem od czego zacząć. Od polityki? No, nie wiem… Mówiłam o niej już tyle razy, a w dodatku wcale nie jestem pewna, czy jesteś ciekaw moich przemyśleń. W tym temacie ( jak zresztą w każdym innym), posiadasz własne zdanie, które wielokroć daleko odbiega od moich politycznych sympatii. A ponieważ karuzela przedwyborczej agitacji kręci się coraz szybciej, nie chcę być posądzana o robienie komukolwiek kampanii. Zejdę więc na nieco niższy i oczywiście bliższy nam, kolejarzom, poziom. Otóż, porozmawiajmy o debiucie Kolei Śląskich. Wprawdzie nie wiemy jeszcze, czy wyjadą na tory 1 października, jednak wcześniej czy później, fakt ten niewątpliwie nastąpi. Nie wiem, czy Koleje Wielkopolskie, które wystartowały 1 czerwca budzą tyle emocji co nasze, nie słychać bowiem zbyt wiele na ten temat. Mogę tylko przypuszczać, że relacje między Zarządem Spółki PR a Poznańskim Urzędem Marszałkowskim są lepsze niż w naszym przypadku. Nie mnie jednak to oceniać. Chciałabym ocenić natomiast niektóre zamiary szefostwa Kolei Śląskich względem klientów. Na przykład ceny biletów. Jaskółki donoszą, że ceny biletów tej Spółki będą wyższe niż Przewozów Regionalnych. Dotknie to w największym zakresie pasażerów linii Częstochowa – Gliwice. To najbardziej oblegana, a co za tym idzie, najbardziej dochodowa linia w całym województwie. Jeżeli prawdą okażą się plotki i cena miesięcznego biletu na pociągi Kolei Śląskich wyniesie ponad 200 zł, budżet domowy wielu rodzin tego nie udźwignie. Zwłaszcza tych rodzin, które mieszkają w miejscach niedostępnych dla innej, niż kolejowa, komunikacji. Wiele osób odpuści sobie kolej i będzie dojeżdżać samochodami do pracy, szkół i wszędzie tam, dokąd się udaje. Słyszałam już o kalkulacjach robionych przez zainteresowanych. Trasą tą jeździ większa część kolejarzy zatrudnionych w spółkach PKP. Wiadomo już o decyzji nie honorowania ulg przejazdowych, tak więc będzie to dla nas wszystkich spory wydatek. I nie jednorazowy ale comiesięczny. Uruchomienie nowej spółki przewozowej niesie za sobą również inne niebezpieczeństwo. Jest nim zagrożenie w postaci ograniczenia miejsc pracy w Przewozach Regionalnych. W tym miejscu, Drogi Czytelniku, zapewne zadasz mi ironiczne pytanie, mniej więcej takiej oto treści: jak się mają moje wcześniejsze, raczej optymistyczne, zapewnienia o pokojowej współpracy obu przewoźników, do dzisiejszej wypowiedzi. Owszem, Twoja ironia jest uzasadniona. Tyle, że Kolej Śląska miała przejmować linie razem z pracownikami, zarówno bezpośredniego kontaktu z podróżnym, jak i sekcji utrzymania oraz zaplecz, nie mówiąc o kasach biletowych. Ta idea nie znalazła jednak przełożenia na rzeczywistość. Pracowników do Spółki Koleje Śląskie przyjmuje się na nowych warunkach, zaplecza szuka się poza Przewozami Regionalnymi a kasy biletowe są podobno Kolejom Śląskim zbędne. Z takimi rozwiązaniami stanowczo się nie zgadzam. Ciekawe, że gdy Kolejarze Śląscy prowadzili rozmowy z Prezes Kolei Śląskich, byli odsądzani od czci i wiary za cytuję: sprzedawanie ludzi do konkurencyjnej spółki. Dzisiaj członkowie innej organizacji przechodzą tam do pracy i nikt tego nie komentuje. Czyżby pomroczność jasna? Każdy ma prawo zmienić pracę, gdy może sobie poprawić byt, nie żyjemy by pracować ale pracujemy by godnie żyć, a życie kieruje się surowymi prawami. Skoro poziom płac pracowników od trzech lat stoi na tym samym poziomie, gdy wszystkie ceny wciąż rosną, to niby dlaczego załoga ma dbać o rozwój firmy własnym kosztem? Ludzie idą tam, gdzie mogą zarobić, nie mają obowiązku kierować się lojalnością. To nie jest epoka chłopów pańszczyźnianych, każdy jest wolnym człowiekiem. Chciałabym, by Zarząd Spółki Przewozy Regionalne zauważył, że hasło: możesz się zwolnić jak ci się nie podoba, na twoje miejsce mamy 10 innych – w obecnej sytuacji dość mocno mija się z prawdą. Jak w tej sytuacji zachowuje się Urząd Marszałkowski? Powiedziałabym, Drogi Czytelniku, że conajmniej dziwnie. Temat ponad dwutysięcznej załogi Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych nie jest dla Urzędu Marszałkowskiego żadnym problemem. Przykre jest, że, mówiąc kolokwialnie, Urząd Marszałkowski w tym akurat temacie, nabrał wody w usta… To znaczy, zachowuje się tak, jak gdyby społeczeństwo, bo przecież mu, kolejarze, nim jesteśmy, było nic nie znaczącym pionkiem na szachownicy. Można go przesuwać bez żadnych konsekwencji. Ale to przecież nie jest prawdą, z naszym głosem należy się liczyć, to my jesteśmy wagą, na której szalach ważą się losy urzędników i polityków. To my jesteśmy plecami, po których wdrapują się na wysokie stołki. Nie dziś, to jutro, rozliczymy władze z podejmowanych decyzji. Ile bezrobotnych kasjerek i rzemieślników na zasiłku, pójdzie zagłosować na obecnie zasiadających w Sejmiku ? Myślę, że niewielu… Mówi się o Elfach, ( bezczynnie stojących w Łazach), o liniach, które będą przejmowane, o częstotliwości ( nawiasem mówiąc wyliczonej chyba z księżycowego pyłu) kursowania pociągów, o szybkości ( a chyba raczej o pobożnych życzeniach), o wszystkim, tylko nie o ludziach. I to jest, niestety, bardzo niepokojące. Pozostaje mi mieć nadzieję, że niepewność w sprawie przyszłości pracowników Przewozów Regionalnych, wynika jedynie z niewiedzy, a Elfy jeżdżące po śląskich torach nie będą się nam kojarzyć z utratą pracy. Do końca września mamy gwarancje zatrudnienia a co będzie dalej? Oby nadchodzące letnie miesięcy przyniosły rozsądne rozwiązanie problemów z korzyścią tak dla społeczeństwa regionu, jak i dla nas – kolejarzy.
Słońce jak złoty zegarek odmierza letni czas,
Obłoki, białe baranki, cienie rzucają na blask.
Wiatr muska piersi łabędzie, łagodzi błękit fal,
Zieleni otwiera głębię, kołysze wydmy traw.
Kłosy zanucą balladę o Strachu, co strzeże pola,
I tęskni do Panny bladej, o oczach barwy kąkola,
Usta jak maki czerwone, warkocze jak aureola,
Ramiona ma opalone a pachnie chlebem i domem.
Lidia Ziaja