A miało być tak pięknie…
Jak zwykle, Drogi Czytelniku, moje nadzieje były płonne. Tym razem co do współpracy na linii Przewozy Regionalne i Koleje Śląskie. Liczyłam na zdrowy rozsądek prezesów Spółki i Samorządu Województwa Śląskiego i … się – przeliczyłam. Wydawało się, że jeżeli już Koleje Śląskie powstały, to nie mamy innego wyjścia niż fakt ten zaakceptować, bo cóż innego nam pozostało? Ale gdzie tam, zaczyna się powtórka z rozrywki, czyli powielanie analogicznej sytuacji, gdy grupa PKP robiła pod górkę interREGIO. Niczego nie nauczyła nas niestety ta lekcja. Tyle, że dziś, to my próbujemy uwalić na starcie konkurencję. Rozumiem opór, w końcu nie wiem dlaczego Koleje Śląskie odbierają nam najbardziej dochodową linię w regionie. Miało być zupełnie inaczej, miały nas uzupełniać. Miały jeździć tam, gdzie my, z różnych przyczyn, się nie kwapimy. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Zapewnienia Marszałka, co do funkcji tworzonej Spółki, wyrzucono do kosza bez żadnych wyjaśnień. Co właściwie się stało, tego nawet najstarsi Górale chyba nie wiedzą. Jeżeli jednak już tak się stało, trzeba pomyśleć w jaki sposób zapewnić zatrudnienie osobom, którym praca wymknie się z rąk. Jak to zrobić? Logicznie myśląc, dojdziesz do wniosku, Drogi Czytelniku, ( a przynajmniej ja do takiego wniosku doszłam), że trzeba zabiegać o świadczenie wszelkich usług, na rzecz Kolei Śląskich, rękami pracowników Przewozów Regionalnych. Nie trzeba bowiem nazywać się Albert Einstein, by zauważyć, że będziemy mieć nadmiar zatrudnionych, i bez Sherlocka Holmesa wydedukujemy, co to dla nas oznacza. Ze strony Urzędu Marszałkowskiego i Pani Prezes Kolei Śląskich płynęły do nas, szerokim strumieniem, deklaracje współpracy. To była szansa na utrzymanie zatrudnienia na obecnym, lub nieco zmniejszonym poziomie. A tu trach, wszystko rozsypało się jak zamek z piasku. Pierwszy cios to brak porozumienia co do cen za dzierżawę ezt. Przewozy Regionalne to przecież najtańszy przewoźnik (Pan Marszałek rychło się o tym przekona ) i nie wierzę, by ceny były zaporowe. Uważam, że impas ten spowodował brak woli wypracowania konsensusu. Pociągnie to za sobą kolejne ciosy, ciosy niestety bardzo bolesne dla naszej załogi. Czy tylko dla niej? Nie, Drogi Czytelniku, odczują to przed wszystkim mieszkańcy regionu, którymi przecież i my, kolejarze, jesteśmy. Nie chcę roztaczać przed Tobą czarnych wizji jawiących się w moim umyśle. Wystarczy, że ja jestem przerażona, Ty, Drogi Czytelniku, pozostań lepiej w błogiej nieświadomości. Na wszelkie konflikty najlepszym lekarstwem jest szczera i oczyszczająca rozmowa. Czy można jednak oczekiwać takowej po dwóch stronach wysokiej barykady? Stawka jest wysoka, dlatego należy zmobilizować związkowe siły do konkretnych działań, a jest to możliwe wyłącznie, jak śpiewał Michnikowski w Kabarecie Starszych Panów – „(…) wespół zespół (…)”. Powinniśmy podjąć się roli mediatora pomiędzy skłóconymi podmiotami, które najwyraźniej zapomniały, że ich obowiązkiem jest pracować dla dobra publicznego i nie powinny poddawać się animozjom. To do niczego nie prowadzi. Jeszcze raz przywołuję przykład Intercity i interREGIO. W tej walce nie będzie zwycięzcy, obie strony poniosą porażkę. Walka na torach to bezsens, przewozy regionalne służą podróżującym, to nie biznes rodzinny, to funkcja społeczna. Podróżnemu jest kompletnie wszystko jedno, jaka spółka zawiezie go do celu, byle było punktualnie, czysto i ciepło. Jeżeli przy okazji, będzie to elegancki i wygodny pociąg , tym lepiej. Mam wrażenie, że ekonomia przysłoniła, i urzędnikom i prezesom, nadrzędny cel, który powinien przyświecać stronom konfliktu, czyli służbę Polakom ( a może powinnam powiedzieć: Polakom i Ślązakom?) Nie obawiaj się, Drogi Czytelniku, nie mam zamiaru dywagować na temat istnienia narodowości śląskiej. To najnowszy temat zastępczy, rozpalający umysły kanapowców przedtelewizornych więc nie dam się ogłupić doszczętnie tą medialną dyskusją. Mam dużo ważniejsze problemy do przemyślenia. Czuję przez skórę, ze dopiero teraz zaczną się prawdziwe schody. Oby nie doszło do eskalacji konfliktu, co spowoduje w efekcie absolutny brak współpracy i umrze ostatnia iskierka nadziei na pracę dla naszych ludzi. A jak pomyślę o braku porozumienia w sprawie honorowania biletów i wspólnej taryfy, to włos mi się jeży. Pozostanie nam wtedy jedynie, podczas wyborów parlamentarnych, rozliczyć włodarzy regionu – co niewątpliwie wszyscy uczynimy. To jednak nastąpi dopiero jesienią, a teraz mamy wiosnę i zbliżają się Święta Wielkiej Nocy. Proponuję przy okazji Rekolekcji Wielkopostnych mocno uderzyć się w piersi, zajrzeć w głąb duszy, zrobić porządki w głowie a może nawet zdobyć się na jedno bardzo ważne słowo – przepraszam – a worek, ciężki od mniejszych i większych grzeszków, zrzucić ze swoich obolałych pleców. Będzie nam się, przynajmniej przez jakich czas, żyło lżej i weselej. Życzę Ci, Drogi Czytelniku, wyjątkowo udanych Świąt, spędzonych przy suto zastawionym stole w towarzystwie bliskich osób. Życzę Ci, by tych spokojnych, leniwych dni świątecznych, nie zmącił strach o miejsce pracy i niepewność dnia jutrzejszego. A więc – Alleluja, i do przodu…
Lidia Ziaja