Wiceminister Engelhardt: Poszanowanie prawa obowiązuje szczególnie na kolei
– To próba powstrzymania przez PLK realizowanej przez PR polityki zarządzania firmą, która sprowadza się do przerzucania kosztów działalności na innych, czyli uruchamiania pociągów bez zapłaty za dostęp do torów. Dzięki temu PR mogły przez tyle miesięcy oferować na atrakcyjnych warunkach przejazdy na trasach międzyregionalnych, które w przypadku PKP IC opierają się kontraktach i dopłatach z budżetu państwa.
Zarząd PKP PLK wykazał dużą cierpliwość wobec tak trudnego kontrahenta. Od wielu miesięcy rozmawiał, negocjował, wywierał presję, lecz bez rezultatu. Tymczasem standardowa umowa administratora infrastruktury kolejowej z przewoźnikiem przewiduje, że w przypadku braku rozliczeń faktur za trzy miesiące, zarządca linii ma prawo nie wpuścić dłużnika w ogóle na tory, a w przypadku opóźnień w płatnościach od dwóch do trzech miesięcy, domagać się ograniczenia dostępu dla pociągów, aż do czasu uregulowania zaległości.
– Czy Ministerstwo Infrastruktury nie jest stroną w takich sporach?
– My występowaliśmy w charakterze rozjemcy. Do opinii publicznej nie dotarła chyba informacja, że w siedzibie resortu – także z moim udziałem – toczyły się rozmowy przedstawicieli zainteresowanych firm. Przy wielu świadkach zarząd PKP PLK zadeklarował, że odstąpi od żądania wstrzymania kursowania pociągów PR, o ile spełnione zostaną dwa warunki. W krótkim terminie zostanie uregulowana faktura za grudzień ub.r. oraz przewoźnik przedstawi sam listę pociągów, ograniczających pracę przewozową o 20 proc.
Także w obecności wielu świadków, zarząd PR zadeklarował, że spełni oba warunki. Choć miał wystarczająco dużo czasu, niewiele zrobił, w związku z czym to PKP PLK wskazało pulę pociągów do zatrzymania. Tych, które – według jej rozeznania – przynosiły straty, tj. głównie nie dotowane pociągi InterRegio.
– Pasażerowie nie rozumieją niuansów tej jawnej wojny na kolei i są zniesmaczeni niezdrową sytuacją. To oni tracą.
– Owszem, ale cała odpowiedzialność spada na zarząd PR, bowiem choć to ta spółka jest powodem i winna w tej sprawie, chce uchodzić za ofiarę. Przejawia się to wręcz w kampanii dezinformacji, z powoływaniem się na niezależnych ekspertów, jakoby zapanował chaos na kolei.
Po pierwsze, to zarząd PR nie dopełnił przepisów kolejowych mówiących jasno, że w przypadku wstrzymania pociągów, pasażerowie muszą być informowani o tym o tydzień wcześniej. Co więcej, do 3 maja (na dzień przed wstrzymaniem kursowania 48 pociągów) sprzedawał bilety, a następnego dnia – zadziałał wręcz obstrukcyjnie, nie powiadamiając swoich pasażerów, że mogą oni bez problemu skorzystać z pociągów PKP IC, których składy zostały odpowiednio wydłużone.
Po drugie, nigdy ze strony PR nie padło ostatnio oświadczenie, w jak destrukcyjną rolę się wcieliła. W sensie technicznym, bo jeździ na gapę i nie płaci na remonty i utrzymanie infrastruktury oraz w sensie ogólnogospodarczym – bo wychodzi z założenia, że duży przewoźnik może dużo zdziałać, przez co daje sygnał innym o możliwości nieposzanowania prawa.
– To PR wożą najwięcej pasażerów. Powstanie luka w ofercie.
– Tak, uruchamiają one codziennie ponad 3000 pociągów pasażerskich, ale wstrzymano dotychczas 48, czyli ok. 1,5 proc. z nich. Pora, aby zarząd PR przewartościował swoją strategię. A już z pewnością nie będzie naszej zgody na politykę, żeby jeździć i nie płacić za dostęp do infrastruktury.