Marszałek chce własnej kolei. Kolejarze się niepokoją

przez admin

 

Spółka kolejowa tworzona przez władze województwa śląskiego jest solą w oku śląskich kolejarzy. – Spółka przejmie najlepsze pociągi i linie, a nam zostaną kłopoty – mówią i domagają się spotkania z marszałkiem

Na stworzenie przez województwo śląskie własnej spółki kolejowej muszą się jeszcze zgodzić radni sejmiku (głosowanie 17 lutego), ale sprawa wydaje się przesądzona. Spółka ma bowiem przejąć najlepsze kąski – nie tylko nowoczesne flirty i elfy, które kupimy od bydgoskiej Pesy, ale również linie cieszące się największą popularnością w regionie. W pierwszej kolejności będą to pewnie połączenia na trasie z Gliwic do Częstochowy oraz z Tychów do Katowic. Wystarczy wspomnieć, że z tej drugiej linii skorzystało w zeszłym roku aż 1,2 mln pasażerów!

Choć marszałek Bogusław Śmigielski zapewnia, że spółka nie będzie konkurencją, tylko uzupełnieniem oferty Przewozów Regionalnych (w których województwo śląskie również ma udziały), śląscy kolejarze w to nie wierzą. Wysłali nawet do marszałka pełen goryczy list, w którym oprotestowali decyzję stworzenia spółki, a teraz domagają się spotkania. Najlepiej już w przyszłym tygodniu.

– Cieszymy się, że marszałek chce zaangażować się w transport pasażerski, ale nie zgadzamy się na taki sposób załatwienia tej sprawy. Spółka przejmie najlepsze pociągi, linie i ludzi, a nam zostaną kłopoty. Nie chcemy takiej konkurencji – mówi Jan Lalik, szef Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich. I przekonuje, że w momencie utworzenie spółki, która z pewnością będzie przynosiła zyski, urząd marszałkowski zyska pretekst do likwidacji linii, do których Przewozy Regionalne muszą dziś dokładać.

– Zacznie liczyć się tylko rachunek ekonomiczny, a nie pasażerowie – alarmuje Lalik. Jego zdaniem przedsmakiem takich posunięć są mobilne kasy, które już pojawiły się – przy pełnej akceptacji urzędu marszałkowskiego – w pociągach pasażerskich. Ich wprowadzenie pociągnęło za sobą likwidację kas na wielu dworcach w regionie i w konsekwencji zwolnienia pracowników. W najbliższym czasie z Przewozów Regionalnych w Katowicach odejdzie około 250 osób – dostaną po 15 tys. zł jednorazowej odprawy oraz sześciomiesięczne wynagrodzenie.

Łukasz Czopik, sekretarz województwa, zapewnia, że spółka utworzona przez województwo nie będzie w bezpośredni sposób konkurować z Przewozami Regionalnymi, i odpiera zarzuty o zawłaszczenie tylko najlepszych linii. Ma być wręcz odwrotnie. Ponieważ województwo, oprócz flirtów i elfów, chce kupić też 10 starszych elektrycznych składów, najpierw zostaną one skierowane na trasy, gdzie Przewozom nie opłaca się dzisiaj jeździć, albo każą sobie słono za to płacić. Jak to możliwe? – Spółka wojewódzka będzie miało dużo mniejsze koszty niż Przewozy Regionalne – uspokaja Czopik.

Przyznaje jednak, że jednym z impulsów stworzenia własnej spółki kolejowej była chęć przyspieszenia restrukturyzacji w PR. Nie jest tajemnicą, że władze województwa, na czele z marszałkiem Śmigielskim uważają, że tradycyjny przewoźnik kolejowy jest zbyt drogi i koszty transportu pasażerskiego w regionie, które do 2012 roku pochłoną 510 mln zł, mogłyby być zdecydowanie mniejsze.

Źródło: Gazeta Wyborcza , Tomasz Głogowski