PR: To PKP SA jest nam winne pieniądze
Wypowiedzenie umów najmu powierzchni kasowych dokonane przez PKP SA jest bezzasadne – twierdzą przedstawiciele Przewozów Regionalnych. – W latach 2001-2010 zapłaciliśmy 250 mln zł z tytułu najmu powierzchni od PKP SA. W zamian za to nie było odpowiedniego standardu utrzymania dworców. A tyle samo płaciliśmy za obiekty wyremontowane i te, które były zbudowane 150 lat temu – tłumaczy prezes PR, Tomasz Moraczewski.
Jak dodaje, spółka jest zdania, że to PKP SA ma należności wobec niej, a nie odwrotnie.
– Jesteśmy bardzo niezadowoleni ze stanu dworców kolejowych. Nasza spółka regularnie płaciła za wynajem powierzchni na tych obiektach od 2001 r., a stan dworców stale się pogarszał – twierdzi Małgorzata Kuczewska-Łaska, członek zarządu Przewozów Regionalnych. Jak mówi prezes Moraczewski, system zarządzania dworcami w Polsce musi się zmienić. Odpowiedzialność za część z nich muszą przejąć władze lokalne.
– Przy wypowiedzeniu umów PKP SA nie wzięła pod uwagę całości rozliczeń. Umowy zostały wypowiedziane bezpodstawnie i nie widzimy powodu, dla którego mamy zwolnić wspomniane powierzchnie na dworcach – mówi Kuczewska-Łaska. Jak twierdzi, nie tylko Przewozy Regionalne nie mają zaległości finansowych wobec PKP SA, ale jest dokładnie na odwrót.
Jak tłumaczy członek zarządu przewoźnika, zgodnie z zapisami w ustawie powołującej PKP PR z 2001 r., z momentem powstania operatora, spółka wstąpiła w prawa i obowiązki przewoźnika kolejowego. Również te związane np. z odszkodowaniami płaconymi pasażerom. – Jeśli musimy płacić odszkodowanie pasażerowi pobitemu w pociągu w 1998 r., uznaliśmy, że musimy także odzyskać nasze należności za przejazdy bezbiletowe – tłumaczy Małgorzata Kuczewska-Łaska.
Jak twierdzą przedstawiciele spółki, w związku z powyższym, wszelkie płatności PR z tytułu najmu powierzchni kasowych zostały uregulowane poprzez potrącenie należności PKP SA względem PR. Według informacji przez nich przedstawionych, należności Przewozów Regionalnych wobec PKP SA to 56 mln zł, a należności PKP SA wobec PR wynoszą 110 mln zł.
Jeżeli chodzi o wypowiedzenie umów dotyczących siedzib zakładów spółki, PR zasygnalizowały, że oczekują wypełnienia przez PKP SA ustawowego obowiązku przekazania aportem właściwych nieruchomości. Jak poinformowała Małgorzata Kuczewska-Łaska, spółka w latach 2001-2010 zapłaciła 130 mln zł za używanie zaplecz technicznych niezbędnych dla obsługi taboru. – Nie zostaliśmy w nie wyposażeni, a musieliśmy płacić za te obiekty – mówi.
– Nie chcemy rezygnować z kas na dworcach. To uderzyłoby w pasażerów i wpłynęło na ceny biletów. Jeżeli będziemy zmuszeni do sprzedaży biletów tylko poprzez kasy PKP Intercity, będzie to oznaczało brak konkurencji. Aby być konkurencyjnym, musimy mieć możliwość sprzedaży biletów – podkreśla Kuczewska-Łaska.
Jak twierdzą przedstawiciele PR, podjęte przez PKP SA działania utrudnią pasażerom zakup biletów w kasach i dostęp do rzetelnej i aktualnej informacji w pociągach. „W szczególności jest to cios wymierzony w interREGIO” – czytamy w oświadczeniu spółki. PR twierdzą, że zupełne przejęcie dystrybucji biletów Przewozów Regionalnych przez PKP SA może „całkowicie uzależnić rynek od Grupy PKP. Sprzedając bilety dla niezależnych przewoźników spółka PKP SA miałaby dostęp do poufnych, strategicznych informacji handlowych. Dane te mogłyby być wykorzystywane do konstruowania przez przewoźników z Grupy PKP ofert z naruszeniem zasad uczciwej konkurencji” – napisali przedstawiciele Przewozów Regionalnych.
– Od dziś, od godz. 6 rano w terminalach mobilnych na pokładach naszych pociągów pasażerowie mogą kupować bilety okresowe – poinformował prezes Tomasz Moraczewski. Jeśli na danym dworcu jest kasa PR, wówczas pasażerowie muszą uiścić opłatę manipulacyjną. Jeżeli jej nie ma – wówczas nie muszą płacić więcej za zakup biletu u konduktora. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie da się całej sprzedaży przerzucić na terminale mobilne. Mamy gotowe moduły do sprzedaży internetowej. Testy potrwają do wakacji – stwierdził Moraczewski.
– Jeśli będzie prawomocny wyrok sądu, nakazujący naszą eksmisję z powierzchni na dworcach, zwolnimy je. Nie sądzę jednak, aby tak się stało – kończy Małgorzata Kuczewska-Łaska.