Kawa na ławę, czyli cała prawda o rekrutacji do Kolei Śląskich.
Ostatni dzień 2012 roku to ostatni dzień istnienia Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. Bez pracy pozostało ponad 1000 ludzi, w większości są to pracownicy warsztatowi oraz administracja. Niczego nie zmieni mój komentarz, jestem jednak winna byłym członkom ZZK Śląskich przy PR Katowice odpowiedź na pytanie, dlaczego to właśnie oni stanowią największy procent tych, którzy pracy w Kolejach Śląskich nie otrzymali.
Początkowo zatrudniano tam pracowników naszego zakładu, będących członkami Platformy Obywatelskiej, zrzeszonych w katowickim „kolejowym” kole oraz blisko związanych z jej szefami. Generalnie, aktywni członkowie każdego związku zawodowego działającego w PR Katowice nie byli mile widziani. Następnie prezes Worach dogadał się z szefami Solidarności na kilku poziomach i blokada została zdjęta. Ci, którzy odradzali a nawet zabraniali swoim członkom składania aplikacji do KŚ, nagle hurtem załatwili im propozycje pracy. O liście z nazwiskami członków Solidarności ( przekazanej Marszałkowi), którzy znajdą zatrudnienie w KŚ było głośno już w lipcu. Jakie te osoby posiadały umiejętności, okazało się 9 grudnia. Każdy natomiast zrzeszony w Kolejarzach Śląskich był dyskryminowany, nie reagowano na nasze podania o pracę. Dziś wiemy, że były odkładane lub niszczone. Zarzucano nam, że blokowaliśmy powstanie Kolei Śląskich. Wierutna bzdura, my wyrażaliśmy tylko swoje obawy, co do kompetencji ludzi, próbujących tę kolej uruchomić, oraz apelowaliśmy o rozsądek, co do przejęcia całego ruchu pociągów. Każdy, kto miał olej w głowie, przewidywał wielką klapę. Warto przypomnieć, że Marszałek Matusiewicz na konferencji prasowej, na której poinformował media o podjęciu decyzji przejęcia przez KŚ całej pracy przewozowej, tłumaczył tę decyzję argumentami Solidarności Śląsko-Dąbrowskiej. Władze województwa uwierzyły w gruszki na wierzbie obiecywane przez Pana Woracha a nasze apele o zdrowy rozsądek traktowane były, jako personalne ataki i próby sabotowania KŚ. Sytuacja nieco się zmieniła po zmianie Zarządu Spółki. Nadal jednak osoby posiadające wiedzę, umiejętności i niezbędną praktykę nie mogą przebić się przez blokadę, tworzoną przez byłego wiceprezesa a obecnie doradcę Marszałka do ds. kolei. Nazwisko wszyscy znamy. Pan A.N. zresztą nie jest jedynym odpowiedzialnym za dyskryminację Kolejarzy Śląskich. Są również inni, kierujący się fałszywymi, kłamliwymi oskarżeniami oraz osobistymi uprzedzeniami. Koleje Śląskie miały być recepta, nie tylko na poprawienie wizerunku śląskiej kolei, ale również sposobem na maksymalne zmniejszenie kosztów, także kosztów utrzymania związków zawodowych. Co więc oznacza, wydany przez Marszałka Matusiewicza nakaz, skierowany do Zarządu Kolei Śląskich, zatrudnienia przewodniczącego Solidarności Mariusza S., jego prawej ręki Teresy B. oraz przewodniczącego związku maszynistów Mariusza Sz.? Czy umowa przedwstępna podpisana z nimi przez Pana Woracha, który odszedł w niesławie, ma być wiążąca? Czyż ten, który doprowadził swoją niekompetencją i absurdalnym błogostanem świadomości do chaosu na kolei i abdykacji Marszałka, nadal ma wpływ na rekrutację w Kolejach Śląskich? Jakież to zależności i układy wiążą Solidarność z Panem Marszałkiem, że na kilka tygodni przez opuszczeniem stołka tak bardzo mocno interweniuje w zatrudnienie w marszałkowskiej spółce? Jakie długi Marszałek spłaca? Czy to nagroda za rozwalenie PR Katowice i pozbawienie pracy ponad 1000 ludzi? Czyżby jednak Urząd Marszałkowski stać było na etaty i wieczne urlopowania „świętych krów”? A wpisujący się na forach internetowych, wołający o zrobienie porządku ze związkowcami na kolei, cóż tak nagle ucichli? Czyżby wcześniej byli instruowani, co mają pisać? Z naszych informacji wynika, że były to wpisy na życzenie. Marszałek Matusiewicz twierdził: „na Śląsku strajku nie będzie”. Oj, chyba mocno się pomylił! Koleje Śląskie po 2 stycznia 2013 r. to PR Katowice do 5 potęgi. Nie ma tam tylko ZZK Śląskich. Ci, których przyjęcie do pracy wymusza na Zarządzie Kolei Śląskich Pan Matusiewicz, będą blokować wszystkie dobre dla spółki zmiany, wymuszać będą wysoko płatne stanowiska dla swoich miernych, ale wiernych ludzi. Znów, tak jak w byłym PR Katowice, kilka osób będzie pracować na armię leserów. Wszystko zgodnie z niezapomnianym stwierdzeniem Woracha: „na pracę w KŚ trzeba sobie zasłużyć”. Kolejowe piekiełko zmieniło tylko nazwę z PR na KŚ. Żmijlandia przeniosła się z Raciborskiej na Wita Stwosza. Swojemu następcy Pan Matusiewicz zafundował jeszcze większy problem z koleją w województwie śląskim, niż miała go z nią Pani Prezes Przewozów Regionalnych. A kto za tę beztroskę zapłaci? Oczywiście my – podatnicy, i ci pracujący, i ci bezrobotni. Tym, którzy moje refleksje nazwą zemstą za niezatrudnieni mnie w Kolejach Śląskich, życzę szczęśliwego Nowego Roku. Życzę im również , by usłyszeli od armii bezrobotnych, sierot po PR Katowice, co o nich myślą. Dzisiaj widzimy bardzo wyraźnie, kto ten zakład sprzedał i za jaką cenę.
Lidia Ziaja