GŁOS SPOD BUTA
Wiele razy zamierzałam opisać sytuację, jaka panuje obecnie w Śląskim Zakładzie Przewozów Regionalnych w Katowicach, za każdym jednak razem, powodowana różnymi przesłankami, rezygnowałam. Najpierw była to nadzieja, że moje spostrzeżenia są subiektywne, później oczekiwanie na opamiętanie odpowiedzialnych za zamęt, w końcu obawa o to, by moje słowa nie ściągnęły jeszcze większych kłopotów na członków ZZK Śląskich. Jeżeli jednak dzisiaj tego nie zrobię, nie będzie już czego ratować, ani kogo bronić.
Obecny dyrektor Zakładu został powołany na stanowisko w maju br. Moje obawy spowodowane informacjami o zaangażowaniu Pana Dyrektora w czynne związkowanie oraz braku wystarczającej praktyki w zarządzaniu zasobami ludzkimi i kierowaniu olbrzymem, jakim jest Śląski PR, rozwiały Panie Prezes, przekonując mnie o jego woli zbudowania „płaszczyzny współpracy” między, nie pałającymi do siebie zbytnia sympatią, organizacjami związkowymi. Moje wątpliwości szybko się potwierdziły, Pan Dyrektor już w pierwszym dniu pracy dał do zrozumienia niektórym pracownikom, że nie ma do nich zaufania. Na jakiej podstawie? Nie wiem. Widocznie był w posiadaniu informacji deprecjonujących konkretne osoby. Nie próbował tej wiedzy weryfikować, nie próbował tych ludzi obserwować, na starcie ich przekreślił. Kilka razy próbowałam uświadomić Dyrektora, że jego działania wobec konkretnych osób są nieuzasadnione a ich zaistnienie zapowiadane było na długo przed objęciem przez niego stanowiska. Zawsze słyszałam, jakoby były to w stosunku do jego osoby pomówienia i … dalej robił swoje. Większą część swego cennego czasu poświęcał udowadnianiu niektórym członkom mojego Zarządu, że są niekompetentni. Proponowane im były niższe stanowiska. Spadła lawina wyjaśnień i dochodzeń. Osoby najbardziej zaangażowane w pracę Zakładu dla Pana Dyrektora były „persona non grata” . Dochodzenia prowadzone były stronniczo, wyjaśnień udzielali wyłącznie zainteresowani, stosowane kary były niewspółmierne do przewinień a ostateczna decyzja była dużo wcześniej dokładnie zaplanowana i podjęta w celu usunięcia z danego stanowiska, przewidzianego dla konkretnej osoby, zrzeszonej w innej organizacji związkowej. Osoba, która odważyła się poddać krytyce postępowanie Dyrektora, mające znamiona dyskryminacji wobec naszej Organizacji, została zwolniona. A całość działań skierowanych przeciw konkretnym pracownikom nosi niestety znamiona dyskryminacji i prześladowania z powodu przynależności do Naszej Organizacji. Powiadomiliśmy PIP, kontrola trwa, a w Sądzie Pracy spora grupa pracowników już zwolnionych i jeszcze pracujących złożyło pozew. Wdrożono zwolnienia grupowe, powiem tylko, że na 147 osób objętych zwolnieniami, członków ZZK Śląskich PR Katowice jest 63. Proporcja ta jest zaskakująca, ponieważ nie jesteśmy najliczniejszą organizacją w Zakładzie. Ani tragedia kolejarskich rodzin, ani widmo zagrażającej likwidacji zakładu, w związku z zapowiedziami Marszałka o przejęciu całej pracy przewozowej przez Koleje Śląskie, nie ukróciło tego polowania na czarownice. Nasi członkowie otrzymywali telefonicznie obietnice uratowania od zwolnienia za cenę przejścia do innego związku zawodowego. Delikwent błyskawicznie zmieniał przynależność , niestety umowę i tak z nim rozwiązano. Pocztą pantoflową roznosiła się wieść: trzeba uciekać z Kolejarzy Śląskich, będą wycięci do pnia. Mało tego, zaplombowano drzwi siedziby Związku, zakazano mi wejścia a następnie próbowano udowodnić, że ściągam jakieś super tajne dane z zakładowych komputerów w bliżej nieokreślonym celu. Intryga oczywiście się nie powiodła ale niesmak pozostał. Federacja ZZP PKP powiadomiła Prokuraturę a ja z utęsknieniem czekam na działania organów ścigania. O tych dyskryminujących działaniach konsekwentnie informuję Zarząd Spółki, Urząd Marszałkowski i Przewodniczącego Rady Nadzorczej Przewozów Regionalnych. Niestety, jak na razie, bez echa. Czyżby wszyscy wymienieni akceptowali to jawne łamanie praw pracowniczych i ludzkich?
Pan Dyrektor w zarządzaniu zasobami ludzkimi stosuje metody, dotychczas nie spotykane w Zakładzie. Polegają one na sukcesywnej i uporczywej eliminacji pracowników kreatywnych i samodzielnie myślących oraz zastępowaniu ich osobami bezwzględnie podporządkowanymi jego sugestiom. Takie działanie powoduje w efekcie całkowity paraliż poszczególnych komórek Zakładu oraz kompletny zanik efektywności pracowników. Pracownicy jednego działu przenoszeni są do innego bez jakiejkolwiek uzasadnionej argumentacji. Od niechcenia pozbywa się ludzi tworzących kręgosłup Zakładu. Nie zawsze są to członkowie ZZK Śląskich. Wszystkie wymienione przeze mnie ruchy świadczą o braku posiadania zdolności przewidywania i jakiejkolwiek wizji pracy Śląskiego PR.
Budzi to mój uzasadniony protest, ponieważ następuje szybki spadek poziomu wykonywanej pracy . Wśród pracowników rodzi się niechęć do wykonywania obowiązków, jest ona spowodowana brakiem komfortu psychicznego, brakiem pewności jutra i wynikiem narażenia na długotrwały, silny stres. Zwolnienia są dalej wręczane. Zastanawiam się, czy ktoś w ogóle nad tym panuje. Za chwilę nie będzie rewidentów, elektryków i elektromonterów. Osoby zwalniane, nawet z 52, bez wysiłku znajdują pracę w innych spółkach kolejowych, ponieważ posiadają wiedzę i kompetencje wysoko oceniane przez innych dyrektorów. Ci, którzy jeszcze pozostali, rozsyłają CV gdzie się da , bo jak mówią – tutaj nie da się pracować. Czemu i komu służy polityka rozwalenia Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych? Nie wiem. Żaden inny zakład w spółce Przewozy Regionalne nie staje się własnym grabarzem. Wiem, że ten tekst spowoduje kolejne ataki na mnie, moich członków i, ( wszędzie wytykanych mi ), zatrudnionych tutaj synów ale dłużej milczeć nie mogę. Najważniejsze jest dla mnie bowiem istnienie Zakładu, gdzie, choć marnie ale jednak, zarabia na chleb ponad 2000 przerażonych utratą pracy ludzi.
Lidia Ziaja